Jak
ci nie wstyd milczeć mi prosto w serce
~
Autor anonimowy
–
Chodź, uwierz mi nic ci się nie stanie.
–
Skąd mogę mieć tą pewność. Masz ewidentny talent do pakowania się w kłopoty.
–
I sprawnego wychodzenia z nich.
Może
fakt, że nie napomknąłem mojej żonie o mojej małej zmianie stron, jest jedynie
szczegółem, którym staram nie zaprzątać teraz głosy. A jednak sumienie mnie
rusza w tej sprawie i przekonuje, że właśnie to powinienem zrobić.
Ale
kto w towarzystwie tak pięknej kobiety, jaką jest Padmé nie oszalałby z
miłości? Bo ja już zrobiłem.
Szczerze?
Nie mam bladego pojęcia dlaczego nakłoniłem ją do wymknięcia się z jej
apartamentu, a następnie na chodzenie po poziomie, na którym nie spotkamy ani
klonów, ani senatorów.
–
Powiedz mi, co ty znowu wymyśliłeś? – pyta się po raz kolejny.
Zatrzymuję
się i staję naprzeciwko jej twarzy.
–
Wiesz, że ostatni raz kiedy byliśmy razem gdzieś poza apartamentem, był jeszcze
na Naboo? Dlatego postanowiłem zabrać cię w pewien rodzaj podróży. Jeśli to co
właśnie robimy można tym nazwać – mówię i delikatnie całuję ją.
–
Annie, żyjemy w prawdziwym świecie. Wróćmy do niego – szepce, opierając swój
nos na moim.
–
Właśnie w nim jesteśmy. I nigdzie indziej się nie wybieramy.
Chwytam
ją za rękę i ciągnę do wejścia.
–
Oszalałeś, wiesz o tym? – pyta i przyśpiesza kroku.
–
Jeszcze nie. – Oboje głośno się śmiejemy.
Patrzę
w jej stronę i widzę szeroki uśmiech na jej twarzy. Wreszcie dała się przekonać
do mojego planu.
Wiem,
że robię źle. I moje sumienie też o tym wie. I próbuje mi robić wyrzuty. A najśmieszniejsze jest to, że w ogóle mi to
nie przeszkadza. No dobra, może tylko troszeczkę. Ale Obi-Wan nie miał racji.
Życie bez wyrzutów sumienia było zbyt nudne. I wbrew naukom mistrza ja i tak je
miałem.
Rozglądam
się wokół. Na pierwszy rzut oka widzę kilku poszukiwanych przez Republikę
łowców nagród i przestępców. Ale dzisiaj nie mam się tym zajmować. Dzisiaj jest
wieczór mój i Padmé.
Ale
i tak mnie kusi, aby ich zamknąć. Straszliwie.
Czuję
jak Padmé chowa swoją rękę w moją i mocno ściska. Uśmiecham się delikatnie i
podnoszę jej dłoń do ust i składam na niej delikatny pocałunek.
Dopiero
teraz zrozumiałem, że nie ma Jasności bez Ciemności, miłości bez cierpienia,
nadziei bez strachu i woli walki bez bólu. Jedi nie istnieją bez Sithów, a
Sithowie bez Jedi. Galaktyka i tak jest pełna cierpienia bez nich, a jeżeli
któraś ze stron może sprawić, że ból zniknie ich istnienie ma sens. Tylko,
która ma racje? Pytanie zostanie zagadką dla mnie i dla innych na wieki.
–
Te, Skywalker! – Słyszę ostry głos i obracam się.
Po
drugiej stronie ulicy stoi mężczyzna w wyzywającej pozie. Kojarzę jego twarz,
ale nie mogę sobie przypomnieć skąd.
–
Uciekłeś z naszego więzienia. Naprawdę ciężko było cię znaleźć. Chodź tu i załatwmy
to po męsku – dodaje i zakłada ramiona na piersi.
Spoglądam
na Padmé, ale ona marszczy tylko brwi w formie niezrozumienia. O tym, że byłem
więziony przez Vandex też napomknąłem jej w wymijający sposób. Tym razem moje
zachowanie było całkowicie uzasadnione. Przynajmniej tak to sobie tłumaczę.
Ściskam
ją mocniej za rękę i próbuję pociągnąć w boczną uliczkę, ale zatrzymuje mnie
jego głos.
–
Tchórzysz, Skywalker? – pyta i cicho się śmieje pod nosem.
To
jedno zdanie wywołało we mnie taką furię, że puszczam, a wręcz wyrywam, moją
dłoń z ręki Padmé i ruszam w jego stronę.
–
Coś ty powiedział?! – krzyczę idąc przez tłum, który powoli się rozsuwa, jakby
zostawiając nam miejsce do walki. – Odszczekaj to – żądam.
Korci
mnie aby zacząć go dusić Mocą, ale wtedy nagle wszyscy uświadomią sobie, że
jestem Jedi i tyle będzie z naszej walki.
Widzę
jak podnosi pięść i celuje prosto w mój nos, ale jestem szybszy i odsuwam się w
bok, a następnie łapię jego zaciśniętą rękę i mocno przytrzymuję. Odpycham do
mocno, tym razem posiłkując się Mocą. Uderza mocno o ścianę pobliskiej kantyny,
ale jak gdyby nigdy nic wstaje, otrzepuje się podchodzi do mnie.
–
Nigdy w życiu – charcze i rusza na mnie.
Kiedy
próbuje po raz kolejny uderzyć mnie w twarz, odpycham jego pięść, przez co sam
uderza siebie w nos.
Swoją
drogą niezła zabawa. Czemu nie stosowaliśmy tego w Świątyni Jedi? A no tak, to
zbyt brutalne. Chyba.
Wymierzam
mu kolejny cios prosto w nos. Kolega zatacza się do tyłu i upada na ziemię, a
spoglądam na moją pięść. Nie dość, że mnie trochę boli to w dodatku umazał mi
ją swoją krwią.
Podchodzę
do niego i zadaje mu kilka porządnych kopnięć w brzuch i krocze. A co się będę
certolił? Przecież jestem Sithem. Chwytam go mocno Mocą i unoszę ku górze, a
następnie uderzam o najbliższą ścianę. A następnie powtarzam to z pięć razy. Wypuszczam
go z objęć Mocy, a następnie podchodzę do jego bezwładnego ciała.
–
Nie będę ci tu kazać i wykrwawić się na śmierć. To nie w moim stylu. – Schylam
się i wyciągam z mojego wysokiego buta miecz świetlny. – Załatwimy to w
tradycyjny sposób. – Obserwuję jak długa niebieska klinga wysuwa się i delikatnie
się uśmiecham. – Mam nadzieję, że udało nam się to załatwić po męsku – mówię.
Obracam
miecz świetlny i wbijam w pierś mojego przeciwnika. Był zbyt łatwym
przeciwnikiem, jak na moje standardy.
Rozglądam
się wokół i widzę tłum gapiów. Wyłączam miecz i mówię:
–
Koniec przedstawienia. Możecie iść.
Wyciągam
z kieszeni chusteczkę i zaczynam wycierać dłonie, a jednocześnie podchodzę do
Padmé.
–
Przepraszam za niego – szepcę i uśmiecham się w jej stronę, ale jednak na jej
twarzy maluje się jednak przerażenie. – Nic się nie stało. Naprawdę.
Nagle
słyszę głośny warkot mnóstwa silników. Podnoszę głowę w górę i rozglądam się po
niebie. Widzę pełno różnego rodzaju statków.
–
O co chodzi? Anakinie, co się dzieje? – Ciche pytanie Padmé zmusza mnie do opuszczenia
głowy w dół.
–
Wszystko idzie zgodnie z planem mojego mistrza – szepcę.
Szlag.
Naprawdę Palpatine? Nie mogłeś urządzić inwazji, no ja nie wiem, jutro czy
pojutrze?
–
Kogo? – mówi z niedowierzaniem
–
Mojego nowego mistrza
–
Anakinie, co ty głupiego zrobiłeś? – Patrzy na mnie szeroko otwartymi,
czekoladowymi oczami, a ich głębi widzę zmartwieni.
–
Sprzedałem swoją duszę Palpatinowi i Sithom, w zamian za ciebie – odpowiadam i
próbuje dotknąć jej policzka, ale odtrąca moją rękę.
–
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Wolałabym umrzeć niż pozwolić na coś takiego.
– Jej słowa są dla mnie jak kubeł bardzo zimniej wody. Próbuję chwycić ją za
rękę, ale mi się wyrywa. – Nie chce cię znać! – krzyczy i odchodzi w bliżej
nieznanym mi kierunku.
A
ja nie mogę się ruszyć i tylko obserwuję jak jej postać znika za budynkami.
Straciłem ją przez własną głupotę.
~***~
Hello!
Kto wrócił? Ja!
Powiem tak: historia jest teraz w
takim momencie, że muszę się zastanawiać nad każdym ruchem i to jest do dupy. Nawet nie wiecie jak bardzo. Nie polecam.
ANATINE. Tyle w temacie.
EZRIA. Sue się nie zna, bo to jeden
z najlepszych parringów ever.
Generalnie masz jeszcze kilka ale
nie warto o nich wspominać.
I podobno mam z nimi problem. Kolejna bzdura. Pfffffff...
I podobno mam z nimi problem. Kolejna bzdura. Pfffffff...
Sue jest złą kobietą i nie rozumie
true lowe i innych takich scen w stylu Ezrii... Generalnie to ja jej nawet nie
lubię (Pffff... Nie licz że napiszę kckckc...)
White Angel
JESTEM!
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia co powiedzieć o tym rozdziale... Po prostu jest doskonały. Wszystkie Twoje twory są cudowne! No, ale za dużo słodzenia. xd
UsuńEzria... pfff... co to w ogóle ma być? Raz razem, raz osobno. Miłość... tia. xdd (kckc)
Pamiętaj, że czekam na wpis na Dark Side! :PP
NMBZT! Uczeń. :*
A kto pomagał napisać rozdział? No kto? Hm? Czuję się pominięta... XD
OdpowiedzUsuńNie no. Rozdział świetny. Teraz robimy deamacik? Hm?
Obejrzałam dziś ostatni odcinek z Luksoką i chce mi się płakać. WIĘCEJJJJJJJJJ LUKSOOOOOOOOOKIIIIII
Ja spadam.
NMBZT!
Kurde. A podobno ja mam problemy z parringami.
UsuńOj tam, oj tam... Ciiii...
Parringi to zło. Przez jeden prawie oślepłam.
UsuńObi-Ventress
UsuńSuper! Jest bardzo dobrze! Na prawde! Achh, ta twoja miłość do Sue! Jak mi pisałaś że jest twoja bff! Ever! Jak duuuuzo miłości! XD prank, prank! Yeeeah! Jest cudnie! A ty Annie zostaw wisiorek Padme! Ehm! XD
OdpowiedzUsuńOlga
NMBZT
💕
Kurde, twój komentarz jest tak nieskładny że nie wiem co mam skomentować 🙈
UsuńA kto nadrobił wszystkie dwadzieścia rozdziałów? No kto? Oczywiście, melduję się. :)
OdpowiedzUsuńChyba komentuję tu pierwszy raz, bo chciałam najpierw wszystko przeczytać i jestem pod wielkim wrażeniem. Dzieje się bardzo dużo, ta cała sprawa z Vandexem, Smarkiem i tymi przerażającym snami. Kurde, na prawdę świetnie idzie Ci pisanie snów. Bardzo mi się to podoba w Twoich rozdziałach. Największe wrażenie zrobiło chyba na mnie to przejście Anakina na CSM.
A co się stanie z Padme? A co z Kenobim?
Pisz jak najszybciej, bo nie mogę się doczekać dalszej akcji.
Przybywam też, żeby powiadomić Cię, że czekam na rozdział na drugim blogu, który też strasznie strasznie mi się podoba.
To chyba tyle chciałam napisać. :)
NMBZT!!
N.W.
Wow! Jestem pod wrażeniem! I to ogromnym! Gratulacje i ogromne DZIĘKUJĘ!
UsuńMam jakoś tam, że w snach czuję sie najlepiej. Nie wiem czemu. Po prostu xD
Rozdział na drugi blog sie pisze, powoli, ale w tym tygodniu powinien się pojawić.
Dziękuję bardzo! ;*
A Vandex pomagał wymyślić mały synek (ja :P) ^^
UsuńSupcio rozdział, ale ja ZABIJĘ za Ahsokę po DS. ZABIJĘ.
OdpowiedzUsuńAnakin - sith, który kocha. Czyli w gruncie rzeczy sithem stuprocentowym nie jest. Jeszcze się nawróci. A Palpatine to menda.
Czekam na next.
NMBZT!!!
Wielbim Palpiego, a nie od mend go wyzywać...
UsuńWielbimy Anatine! To jest dopiero prawdziwa miłość.
Usuń