Skoro
i tak będziesz myśleć, myśl odważnie.
~
Donald Trump
Ze
szczególnymi pozdrowieniami dla Madzi i Sue,
które przypomniały mi, że nie jestem beznadziejna.
które przypomniały mi, że nie jestem beznadziejna.
Leżę
długą chwilę w bezruchu zanim obraz się wyostrzy, a oczy przyzwyczają się do
ciemność. Czuję piekący ból w mięśniach, a moje serce krwawi po spotkaniu z
matką.
–
Wstawać niedojdy! – Ostry głos jednego ze strażników zmusza moje ciało do
podniesienia się.
Rzucam
gniewne spojrzenie w stronę wojownika ubranego z czarny, przylegający do ciała
kostium i czerwone rękawiczki. Przez ramię ma przerzucony blaster.
Drapię
się nerwowo po karku i kiedy wstaję, moje nogi nie wytrzymują obciążenia i
kolana same się pode mną uginają. Obi-Wan chwyta mnie i podtrzymuje, ale
ochroniarzy zbytnio to nie przejmuje i jedynie popychają nas w stronę wyjścia.
Dołączamy
do długiego sznura więźniów, gdzie nasze ręce zostają zamknięte w kajdanki.
–
Zawsze to tak wygląda? – szepczę w stronę Kenobiego.
–
Tak – mówi cicho i z przerażeniem.
Pierwszy
raz widzę autentyczny strach w ochach mojego mistrza. Zawsze powtarzał mi, że
prawdziwy rycerz Jedi niczego się nie boi.
–
Cicho tam! – Ostre spojrzenie strażnika ląduje na mnie, a ja odwdzięczam mu się
tym samym.
Nagle
czuje gwałtowne szarpnięcie i widzę jak sznur więźniów rusza, potykając się o
własne nogi. Mięśnie mam całe
zesztywniałe, że aż ciężko mi się poruszać. Rozglądam się wokół. Ściany są
gładkie i betonowe, a metalowe drzwi są oddalone od siebie w równych
odległościach.
Przerzucam
mój wzrok na tłum. Niby nic nadzwyczajnego, aż zauważam burzę blond loków.
Roxy. (Roxy stała się blondynką, nie pytajcie czemu – przy. red.) Jednak żyje.
Pamiętam jak podczas walki została trafiona.
–
Roxy! – wrzeszczę.
Widzę jak dziewczyna
obraca się w moim kierunku i posyła mi zdziwione spojrzenie. Jednak po chwili
widzę ulgę na jej twarzy i przez moment nawet cień nadziei.
–
Skywalker, to że szef chce cię żywego, nie znaczy że możesz pozwalać sobie na
wszystko! – Chrapliwy głos drugiego strażnika upomina mnie, lecz nie przejmuję
się tym.
–
Mógłby pan powtórzyć, bo nic nie słyszałem? – kpię sobie, a jednocześnie
próbuję ułożyć jakikolwiek plan.
–
Skywalker, morda w kubeł! – krzyczy i rusza w moim kierunku z długą pałką.
Zbliża się niebezpiecznie szybko, aby następnie uderzyć mnie prosto w krzyż. –
Może to cię czegoś nauczy.
Syczę
cicho z bólu, i mimo że nie daję tego po sobie poznać całe plecy piekielnie
mnie pieką. Ruszam jednak za tłumem.
Kiedy
skręcamy w lewo i przekraczamy potężne drzwi sceneria się zmienia. Wokół nagle
robi się sterylnie i biało, a jednocześnie czuć gorąco i zapach potu.
–
Miłej pracy – syczy jeden ze strażników i uwalnia nasze ręce z kajdanek.
Automatycznie
chwytam się za obolałe nadgarstki i masuje je. Rozglądam się wokół, a następnie
czuję jak ktoś popycha mnie do przodu.
–
Skywalker, do pracy. – Jeden z uzbrojonych mierzy w moją stronę blasterem, a ja
podnoszę niewinnie ręce do góry.
~***~
Mam
definitywnie dosyć tej niewolniczej pracy.
Przerzucam
kolejną sztukę nowego E-11. Próbowałem policzyć ile razy już to dzisiaj
zrobiłem, ale przy 1856 razie stwierdziłem, że nie warto.
–
Koniec na dziś! Zbiórka – ostry głos dowódcy, sprawia że mam ochotę m u
porządnie przyłożyć... Niech tylko zdobędę mój miecz świetlny. – Ręce przed
siebie!
Wszyscy
zgodnie wykonujemy jego polecenie, ponieważ już jakiś czas temu miałem
przyjemność dowiedzieć się czym grozi niesubordynacja. Słyszę po kolei
metaliczny dźwięk zatrzaskiwanych kajdanek i stukot butów oficerów.
Teraz
mam szansę przyjrzeć się pozostałym więźniom. Widzę mnóstwo mistrzów i
padawanów Jedi, klony, ale również zwykłych obywateli Republiki... O ile można
nazwać to miejsce częścią Republiki.
Nagle
jakiś mężczyzna z tłumu rzuca się na strażnika i zaczyna się z nim szarpać. Nikt
jednak nie reaguje, a ochroniarz zaczyna go bić.
Robię
coś czego nawet się nie spodziewam: Wyskakuję z rządku i uderzam oprawcę w
plecy. Jest zaskoczony i zatacza się w bok, co umożliwia mężczyźnie podniesienie
się na własne nogi.
–
Za mnie! – krzyczę do niego.
Nie ma śmierci - jest Moc.
Widzę
jak strażnik próbuje wycelować we mnie pocisk z blastera, ja jednak jestem
szybszy, i skupiając się na Mocy, chwytam go mentalnie za szyję i zaciskam
palce, a następnie rzucam o ścianę.
Pozostali
są tak zdumieni, że przez dłuższy moment nie reagują, co sprawia, że mogę
powalić kolejnego Mocą. Obi-Wan nie będzie ze mnie dumny.
Nie ma chaosu - jest harmonia.
Nie
jest mi dane jednak dłużej eliminować, ponieważ dowódca mierzy we mnie
blasterem, a następnie w moim kierunku leci pocisk ustawiony na ogłuszanie.
~***~
Rozdzierający
ból głowy, skutecznie zmusza mnie do pozostanie w pozycji leżącej. Łapię się
ręką za obolałe miejsce, a następnie delikatnie podnoszę oczy. Obi-Wan jakby wyczuł moje ruchy, ponieważ natychmiast
pojawia się obok mnie.
–
Anakinie byłeś dzisiaj bardzo odważny – stwierdza zanim dobrze się rozbudzę.
Drapię
się, ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, po karku i unoszę jedną brew do
góry. Przez moment zastanawiam się o co mu chodzi, ale następnie przypominam
sobie o mojej obronie tajemniczego mężczyzny w fabryce.
–
Co się z nim stało? – pytam się.
Widzę
jak twarz Kenobiego pochmurnieje.
–
Zabili go – informuje mnie ze smutkiem.
Przecieram
oczy i podnoszę się na ramionach, a następnie siadam na pryczy i chowam twarz.
Chciałem go uratować, a oni zabili go...
–
Musimy się skąd wydostać – mówię cicho i podnoszę wzrok na niego.
Jego
włosy są w totalnym nieładzie i o wiele dłuższe niż gdy ostatni raz go
widziałem. Broda stanowi całą część jego szczęki i żuchwy. Ma na sobie
przypaloną i ubrudzoną szatę Jedi.
–
Skąd nie da się uciec... Nie ma wyjścia. Chyba, że jako trup.
Kręcę
głową, nie pozwalając jego słowom do mnie dotrzeć.
–
Udowodnię ci, że można – szepcę i kładę się na mojej pryczy.
Słyszę,
że Obi-Wan również to robi.
Tej
nocy nie mogę długo zasnąć. Myślę o Roxy i innych Jedi, których widziałem. A
może do tego zostałem stworzony? Może moje bycie Wybrańcem polega na ich
uwolnieniu. Nie jest przypadkiem, że się tutaj znajduję? Moc przyprowadziła
mnie aż tutaj i mam zniszczyć Vandex. To oni mogą dostarczać broń droidom
Separatystów. Wystarczy ich zniszczyć. Ale dlaczego mieliby powodować zamach w
Świątyni? Czyżby byli aż tak bardzo przebiegli by pod koniec wojny wszystkie
zarzuty spadły na Separatystów, a oni działaliby cały czas za kulisami? Tyle
pytań i ani jednej odpowiedzi.
Przypominam
sobie obraz Padmé... Mojej biednej Padmé. Nie wiem czy to co śni mi się jest
prawdą... Ale jeśli moja ukochana jest w poważnym niebezpieczeństwie.
Kiedy
wreszcie udaje zamknąć mi oczy słyszę głośny ryk alarmu. Podrywam się
natychmiast z pryczy, a metalowe drzwi celi otwierają się z hukiem. Mój były
mistrz również jest już na nogach.
–
To jest chyba nasza droga ucieczki – mówię i ciągnę go w stronę wyjścia, zanim
zamknie się z sykiem.
~***~
Wszytko wina egzaminów
dyrektorskich, okej? I mojej depresji po 5 z chemii...
Nic nie napiszę w notce, bo nie mam
weny... Mam nadzieję, że się podobało?
Niech Moc będzie z Wami!
White
Angel
Właśnie widzę te depresje. Szczególnie jeśli chodzi o blond KOKI Roxy xddd Ech...
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział bardzo dobry. Sporo akcji,ale dobrze wyważonej. Hm... w sumie ostatnio nwm co pisać w komentarzach,toteż dziś będzie tak krótko.
NMBZT!
Sonia
Napisałam koki?! 😂😂😂
UsuńDziękuje, miło mi
Rozdział bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńNikt nie jest beznadziejny. Każdy ma w sobie duużo dobrych cech, lecz i wad. Taka ja mądra jestem. xd
Obi! Zmieniłeś się. Zawiodłam się. Boisz się! To nie droga Jedi.
Jedynie odważny Anakinek.
Czemu to robisz? Czemu? Czemu kończysz w takim momencie? Hmmm... A może to podstęp ,,szefa'' ?
Z wielką niecierpliwością czekam nn! :)
NMBZT! :* Ciota
Depresja od tygodnia jak prawdziwa tumblr girl.
UsuńMistrz Cioty
Ja wrócę! Tylko muszę znaleźć natchnienie...
OdpowiedzUsuńWróciłam, ale mimo to nie mam pomysłów. No po prostu sper, jak zawsze, żyjmy dalej, bo mi się tak podoba. Dzisiejszy dzień jest nuuuuuudnyyyyy. Pakować się, rozpłynąć się na słońcu, sprzątać... BUU... A! Przypomniało mi się coś. Ja ecę, bo na seryiio nie mam pomysłów. Ty wiesz, że ja czekam i Cię uwilebiam.
UsuńNMBZT! :*
Sunek <3
Muszę się spiąć i napisać coś na zapas... Jutro będzie dzień pisania, a jak nie to każe Sue skopać mi tyłek.
UsuńJestem! Wiem, trochę za późno... ale jestem!! Brawa! Rozdział fajny. Wow! Dużo akcji jak już Sonia pisała. Burza, deszcz... Brrrr
OdpowiedzUsuńNMBZT
Olga
U mnie też grzmi i pada.
UsuńDziękuję c: