czwartek, 23 czerwca 2016

16.




Skoro i tak będziesz myśleć, myśl odważnie.
 ~ Donald Trump

Ze szczególnymi pozdrowieniami dla Madzi i Sue,
które przypomniały mi, że nie jestem beznadziejna.

Leżę długą chwilę w bezruchu zanim obraz się wyostrzy, a oczy przyzwyczają się do ciemność. Czuję piekący ból w mięśniach, a moje serce krwawi po spotkaniu z matką.
– Wstawać niedojdy! – Ostry głos jednego ze strażników zmusza moje ciało do podniesienia się.
Rzucam gniewne spojrzenie w stronę wojownika ubranego z czarny, przylegający do ciała kostium i czerwone rękawiczki. Przez ramię ma przerzucony blaster.
Drapię się nerwowo po karku i kiedy wstaję, moje nogi nie wytrzymują obciążenia i kolana same się pode mną uginają. Obi-Wan chwyta mnie i podtrzymuje, ale ochroniarzy zbytnio to nie przejmuje i jedynie popychają nas w stronę wyjścia.
Dołączamy do długiego sznura więźniów, gdzie nasze ręce zostają zamknięte w kajdanki.
– Zawsze to tak wygląda? – szepczę w stronę Kenobiego.
– Tak – mówi cicho i z przerażeniem.
Pierwszy raz widzę autentyczny strach w ochach mojego mistrza. Zawsze powtarzał mi, że prawdziwy rycerz Jedi niczego się nie boi.
– Cicho tam! – Ostre spojrzenie strażnika ląduje na mnie, a ja odwdzięczam mu się tym samym.
Nagle czuje gwałtowne szarpnięcie i widzę jak sznur więźniów rusza, potykając się o własne nogi.  Mięśnie mam całe zesztywniałe, że aż ciężko mi się poruszać. Rozglądam się wokół. Ściany są gładkie i betonowe, a metalowe drzwi są oddalone od siebie w równych odległościach.
Przerzucam mój wzrok na tłum. Niby nic nadzwyczajnego, aż zauważam burzę blond loków. Roxy. (Roxy stała się blondynką, nie pytajcie czemu – przy. red.) Jednak żyje. Pamiętam jak podczas walki została trafiona.
– Roxy! – wrzeszczę.
          Widzę jak dziewczyna obraca się w moim kierunku i posyła mi zdziwione spojrzenie. Jednak po chwili widzę ulgę na jej twarzy i przez moment nawet cień nadziei.
– Skywalker, to że szef chce cię żywego, nie znaczy że możesz pozwalać sobie na wszystko! – Chrapliwy głos drugiego strażnika upomina mnie, lecz nie przejmuję się tym.
– Mógłby pan powtórzyć, bo nic nie słyszałem? – kpię sobie, a jednocześnie próbuję ułożyć jakikolwiek plan.
– Skywalker, morda w kubeł! – krzyczy i rusza w moim kierunku z długą pałką. Zbliża się niebezpiecznie szybko, aby następnie uderzyć mnie prosto w krzyż. – Może to cię czegoś nauczy.
Syczę cicho z bólu, i mimo że nie daję tego po sobie poznać całe plecy piekielnie mnie pieką. Ruszam jednak za tłumem.
Kiedy skręcamy w lewo i przekraczamy potężne drzwi sceneria się zmienia. Wokół nagle robi się sterylnie i biało, a jednocześnie czuć gorąco i zapach potu.
– Miłej pracy – syczy jeden ze strażników i uwalnia nasze ręce z kajdanek.
Automatycznie chwytam się za obolałe nadgarstki i masuje je. Rozglądam się wokół, a następnie czuję jak ktoś popycha mnie do przodu.
– Skywalker, do pracy. – Jeden z uzbrojonych mierzy w moją stronę blasterem, a ja podnoszę niewinnie ręce do góry.

~***~

Mam definitywnie dosyć tej niewolniczej pracy.
Przerzucam kolejną sztukę nowego E-11. Próbowałem policzyć ile razy już to dzisiaj zrobiłem, ale przy 1856 razie stwierdziłem, że nie warto.
– Koniec na dziś! Zbiórka – ostry głos dowódcy, sprawia że mam ochotę m u porządnie przyłożyć... Niech tylko zdobędę mój miecz świetlny. – Ręce przed siebie!
Wszyscy zgodnie wykonujemy jego polecenie, ponieważ już jakiś czas temu miałem przyjemność dowiedzieć się czym grozi niesubordynacja. Słyszę po kolei metaliczny dźwięk zatrzaskiwanych kajdanek i stukot butów oficerów.
Teraz mam szansę przyjrzeć się pozostałym więźniom. Widzę mnóstwo mistrzów i padawanów Jedi, klony, ale również zwykłych obywateli Republiki... O ile można nazwać to miejsce częścią Republiki.
Nagle jakiś mężczyzna z tłumu rzuca się na strażnika i zaczyna się z nim szarpać. Nikt jednak nie reaguje, a ochroniarz zaczyna go bić.
Robię coś czego nawet się nie spodziewam: Wyskakuję z rządku i uderzam oprawcę w plecy. Jest zaskoczony i zatacza się w bok, co umożliwia mężczyźnie podniesienie się na własne nogi.
– Za mnie! – krzyczę do niego.

Nie ma śmierci - jest Moc.

Widzę jak strażnik próbuje wycelować we mnie pocisk z blastera, ja jednak jestem szybszy, i skupiając się na Mocy, chwytam go mentalnie za szyję i zaciskam palce, a następnie rzucam o ścianę.
Pozostali są tak zdumieni, że przez dłuższy moment nie reagują, co sprawia, że mogę powalić kolejnego Mocą. Obi-Wan nie będzie ze mnie dumny.

Nie ma chaosu - jest harmonia.

Nie jest mi dane jednak dłużej eliminować, ponieważ dowódca mierzy we mnie blasterem, a następnie w moim kierunku leci pocisk ustawiony na ogłuszanie.

~***~

Rozdzierający ból głowy, skutecznie zmusza mnie do pozostanie w pozycji leżącej. Łapię się ręką za obolałe miejsce, a następnie delikatnie podnoszę oczy. Obi-Wan  jakby wyczuł moje ruchy, ponieważ natychmiast pojawia się obok mnie.
– Anakinie byłeś dzisiaj bardzo odważny – stwierdza zanim dobrze się rozbudzę.
Drapię się, ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, po karku i unoszę jedną brew do góry. Przez moment zastanawiam się o co mu chodzi, ale następnie przypominam sobie o mojej obronie tajemniczego mężczyzny w fabryce.
– Co się z nim stało? – pytam się.
Widzę jak twarz Kenobiego pochmurnieje.
– Zabili go – informuje mnie ze smutkiem.
Przecieram oczy i podnoszę się na ramionach, a następnie siadam na pryczy i chowam twarz. Chciałem go uratować, a oni zabili go...
– Musimy się skąd wydostać – mówię cicho i podnoszę wzrok na niego.
Jego włosy są w totalnym nieładzie i o wiele dłuższe niż gdy ostatni raz go widziałem. Broda stanowi całą część jego szczęki i żuchwy. Ma na sobie przypaloną i ubrudzoną szatę Jedi.
– Skąd nie da się uciec... Nie ma wyjścia. Chyba, że jako trup.
Kręcę głową, nie pozwalając jego słowom do mnie dotrzeć.
– Udowodnię ci, że można – szepcę i kładę się na mojej pryczy.
Słyszę, że Obi-Wan również to robi.
Tej nocy nie mogę długo zasnąć. Myślę o Roxy i innych Jedi, których widziałem. A może do tego zostałem stworzony? Może moje bycie Wybrańcem polega na ich uwolnieniu. Nie jest przypadkiem, że się tutaj znajduję? Moc przyprowadziła mnie aż tutaj i mam zniszczyć Vandex. To oni mogą dostarczać broń droidom Separatystów. Wystarczy ich zniszczyć. Ale dlaczego mieliby powodować zamach w Świątyni? Czyżby byli aż tak bardzo przebiegli by pod koniec wojny wszystkie zarzuty spadły na Separatystów, a oni działaliby cały czas za kulisami? Tyle pytań i ani jednej odpowiedzi.
Przypominam sobie obraz Padmé... Mojej biednej Padmé. Nie wiem czy to co śni mi się jest prawdą... Ale jeśli moja ukochana jest w poważnym niebezpieczeństwie.
Kiedy wreszcie udaje zamknąć mi oczy słyszę głośny ryk alarmu. Podrywam się natychmiast z pryczy, a metalowe drzwi celi otwierają się z hukiem. Mój były mistrz również jest już na nogach.
– To jest chyba nasza droga ucieczki – mówię i ciągnę go w stronę wyjścia, zanim zamknie się z sykiem.

~***~

Wszytko wina egzaminów dyrektorskich, okej? I mojej depresji po 5 z chemii...
Nic nie napiszę w notce, bo nie mam weny... Mam nadzieję, że się podobało?

Niech Moc będzie z Wami!

White Angel

9 komentarzy:

  1. Właśnie widzę te depresje. Szczególnie jeśli chodzi o blond KOKI Roxy xddd Ech...
    Ogólnie rozdział bardzo dobry. Sporo akcji,ale dobrze wyważonej. Hm... w sumie ostatnio nwm co pisać w komentarzach,toteż dziś będzie tak krótko.
    NMBZT!
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam koki?! 😂😂😂
      Dziękuje, miło mi

      Usuń
  2. Rozdział bardzo mi się podoba :)
    Nikt nie jest beznadziejny. Każdy ma w sobie duużo dobrych cech, lecz i wad. Taka ja mądra jestem. xd
    Obi! Zmieniłeś się. Zawiodłam się. Boisz się! To nie droga Jedi.
    Jedynie odważny Anakinek.
    Czemu to robisz? Czemu? Czemu kończysz w takim momencie? Hmmm... A może to podstęp ,,szefa'' ?
    Z wielką niecierpliwością czekam nn! :)
    NMBZT! :* Ciota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Depresja od tygodnia jak prawdziwa tumblr girl.
      Mistrz Cioty

      Usuń
  3. Ja wrócę! Tylko muszę znaleźć natchnienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam, ale mimo to nie mam pomysłów. No po prostu sper, jak zawsze, żyjmy dalej, bo mi się tak podoba. Dzisiejszy dzień jest nuuuuuudnyyyyy. Pakować się, rozpłynąć się na słońcu, sprzątać... BUU... A! Przypomniało mi się coś. Ja ecę, bo na seryiio nie mam pomysłów. Ty wiesz, że ja czekam i Cię uwilebiam.
      NMBZT! :*
      Sunek <3

      Usuń
    2. Muszę się spiąć i napisać coś na zapas... Jutro będzie dzień pisania, a jak nie to każe Sue skopać mi tyłek.

      Usuń
  4. Jestem! Wiem, trochę za późno... ale jestem!! Brawa! Rozdział fajny. Wow! Dużo akcji jak już Sonia pisała. Burza, deszcz... Brrrr
    NMBZT
    Olga

    OdpowiedzUsuń

Zostawienie po sobie śladu w postaci kropeczki nic się nie kosztuję, a na mojej twarzy wywołuje uśmiech.

Template by Elmo