Choć nikt nie może cofnąć się w
czasie
i zmienić początku na zupełnie inny,
to każdy może zacząć dziś
i stworzyć całkiem nowe zakończenie.
~ Carl Bard
i zmienić początku na zupełnie inny,
to każdy może zacząć dziś
i stworzyć całkiem nowe zakończenie.
~ Carl Bard
[music]
Proszę,
a wręcz nalegam, aby przeczytać notkę pod rozdziałem.
–
Mistrz Obi-Wan? – pytam i wytrzeszczam oczy.
Przez
moment myślę, że wszystko jest tylko kolejnym fatalnym snem, z którego szybko
się przebudzę, ale gdy Obi-Wan otwiera i
zamyka usta niczym żądna wody ryba, wiem że to prawda.
–
Anakin? – nadzieja, którą słyszę w jego głosie jest niczym promyk słońca w tej
zapyziałej dziurze.
W
kącikach oczu zbierają mi się łzy. Tak bardzo za nim tęskniłem.
Podrywam
się z miejsca, ale szybko tracę równowagę, jak po kilku kolejkach, i obadam na
twarde łóżko, jeżeli w ogóle można łóżkiem to coś.
–
Gdzie jesteśmy? – pytam trzymając się za głowę.
–
Sam
do końca nie wiem. – Drapie się z zakłopotaniem po karku. – Wiem, że strażnicy
przychodzą co jakiś czas po nas, a następnie każą nam konstruować broń.
W
głowie zapala mi się lampka. Grox też opowiadał nam o fabryce broni. Może
znajdujemy się w kolejnej należącej do Vandexu...
–
Mistrzu... Brakowało mi ciebie – mówię cicho i podnoszę się na łokciach.
–
Anakinie, martwiłem się o ciebie. Twój czyn podczas zamachu było godny podziwu
– stwierdza. – Dzięki niemu mam wrażenie, że zrobiłem z ciebie prawdziwego
Jedi.
Nagle
świat zaczyna gwałtownie wirować. Obrazy zlewają się w wielką całość, w której
nie potrafię nic rozróżnić. Kręci mi się głowie, a oddech staje nieregularny.
Po chwili widzę już tylko ciemność.
– Anakinie, obudź się. – Słyszę
delikatny kobiecy głos.
Łapię się prawdą ręką za głowę i
unoszę leniwie powieki. Światło wpadające przez okna razi mnie i drażni moje
zmysły.
Podnoszę się na łokciach i
rozglądam się wokół. Znam to miejsce – wygląda znajomo, a jednocześnie tak
bardzo obco. Przecieram oczy i wstaję z miękkiego łóżka.
Wychodzę z pomieszczenia przez co
znajduję się na zewnątrz. Powietrze jest tutaj znajomo ciężkie i suche. Pod bosymi
stopami czuję gryzący piach przesypujący się między moimi palcami, a palące
słońce świeci prosto na moją twarz. Jestem w domu. Tatooine.
Widzę po drugiej stronie otwarte
drzwi i osobę krzątającą się w pomieszczeniu osobę. Ruszam w tamtym kierunku,
brnąc przez piasek, który drażni podeszwy stóp. Przywołuje to tyle wspomnień,
przez co staram się przejść jak najszybciej.
Wchodzę do pomieszczenia, które w
obecnej chwili jest już puste, ale na stole stoi śniadanie, które odsuwam
jedynie delikatnie Mocą.
– Anakinie, jesteś już? – Po raz
kolejny odzywa się tajemniczy głos. Jest inny niż głos Padmé, ale bardzo mi
bliski. – Tu jesteś.
Do pomieszczenia wchodzi osoba,
której najmniej bym się spodziewał. Ma takie same oczy jakie zapamiętałem i tą
samą fryzurę, gdy po raz ostatni ją widziałem. Żywą.
– Mama? – szepcę, a w moich oczach
zbierają się łzy.
– A kogo się spodziewałeś? – Posyła
w moim kierunku ciepły uśmiech, ten sam kiedy ją opuszczałem.
– Przeprasza, mamo.
Wstaję z miejsca i podchodzę do
niej. Wyciągam delikatnie dłoń i dotykam jej ramienia, jakby zaraz miała się
rozpłynąć. Jednak tego nie robi, dlatego obejmuję się mocno i chowam twarz w
jej ramieniu.
– Nie masz za co, kochanie –
stwierdza i głaszcze mnie po plecach. Słyszę w jej głosie wzruszenie. –
Wyprzystojniałeś, wiesz?
Śmieje się cicho i przełykam łzy, a
następnie odrywam się od niej.
– Mogłem cię uratować! Gdyby nie
oni! Trzeba było nie słuchać Obi-Wana i polecieć cię uratować.
– Anakinie to nic by nie zmieniło.
– Głaszcze mnie po policzku. – Nie mówmy już o tym. Powiedź mi lepiej co u
ciebie...
Zabliźniona przez wojnę i miłość,
rana ponownie otwiera się w moim sercu, a razem z nią wypływa cała tęsknota,
całe obwinianie się o śmierć matki, cała złość i znikają jakby nigdy nie było
ich w moim sercu, a ich miejsce wraca ta miłość, radość i chęć pomocy innym
jaka mi towarzyszyła będąc dziewięciolatkiem. Po prostu dziewięciolatkiem
mieszkającym na Tatooine razem z matką.
– Dużo rzeczy, mamo... Oj dużo –
mówię, a ona unosi jedną brew do góry. Siadam na krześle i obieram się głową o
ścianę. – Zostałem Jedi, tak jak chciałem. Ale zostałem też obarczonym całym
proroctwem o fakcie, że jestem Wybrańcem, który ma przywrócić równowagę w Mocy.
– Wzdycham. – Ale ja w to nie wierzę. Wiem, że moja uczennica opuściła mnie,
tak samo jak ty. Bo byłem zbyt słaby.
Mama patrzy na mnie z zatroskaną
miną, a następnie podaje mi talerz, który kilka chwil temu odsunąłem na bok.
– Zjedz coś – sugeruje i uśmiecha
się do mnie delikatnie. – A teraz opowiedz mi co u Padmé? Była fantastyczną
osobą.
Omal nie zakrztuszam się jedzeniem
ma myśl o mojej ukochanej. Przypomina mi się jej widok, duszonej i maltretowanej
przez Kanclerza.
– Nigdy byś nie uwierzyła, ale
okazało się, że była królową Naboo. – Przełykam gorzkie wspomnienia. – Teraz
jest senatorem w Senacie Galaktycznym. – Przerywam na chwilę i waham się czy
powiedzieć to głośno. Ten pierwszy raz. – I jest moją żoną.
Widzę jak na jej twarzy maluje się
co raz większe zdziwienie. Widzę konsternację w jej oczach oraz potrafię sobie
wyobrazić jak pociera dłońmi o sukienkę. Unosi brwi do góry i uśmiecha się
delikatnie.
– Miewam ostatnio sny i to bardzo
dziwne. Ostatnio widziałem jak mój przyjaciel katuje ją i próbuję zabić.
Słyszałem jak opowiada straszne rzeczy. Mamo, nawet nie potrafisz sobie wyobrazić co wtedy
czułem, bo nie mogłem nic na to poradzić. – Wspomnienie snu wraca do mnie i
uderza jak burza piaskowa.
– Ja nie potrafiłam nic poradzić na
to, że ode mnie odchodziłeś, Anakinie. Czułam to samo. Już wtedy wiedziałam, że
więcej się nie zobaczymy.
Robi mi się ciężko na sercu od jej
słów. Naprawdę się tak czuła? Ja tamtego dnia wierzyłem, że niedługo wrócę i ją
uwolnię...
– Często żałowałem, że cię wtedy
zostawiłem... Mimo że otaczało mnie tyle osób ja czułem się samotny. Jedi byli
nieczuli. Mój mistrz zawsze powtarzał mi, że dobry Jedi nie ma uczuć, a
jednocześnie pomaga innym – żalę się.
– Często zdarza się, że droga,
którą wybraliśmy jest dla nas ciężka... Ale na końcu znajdziesz szczęście,
kochanie. Obiecuję ci – mówi i łapie moje dłonie.
– Dziękuję mamo – szepcę i całuję
delikatnie jej dłoń.
– Anakinie, chyba już na ciebie
pora – stwierdza, i wstaje ze swojego miejsca.
– Kocham cię, mamo – szepcę i ze
łzami w oczach przytulam się do niej.
– Ja ciebie też, Anakinie. Zawsze –
mówi również cicho.
Gdy wypuszcza mnie z objęć, świat wokół
mnie znowu zaczyna wirować. Przemykają mi różne obrazy, postacie, aż wreszcie
wszystko się zatrzymuje.
Ciemny gabinet Kanclerza wydaje się
być jeszcze przepełniony Ciemną Stroną Mocy jeszcze bardziej niż ostatnio.
Jedynym źródłem światła są neony świecące na tle nocnego Coruscant.
Słyszę czyjś słaby i nieregularny
oddech. Odwracam się w tamtym kierunku i widzę zarys postaci bardzo, ale to
bardzo znajomy.
Powoli podchodzę w tamtą stronę i
uświadamiam sobie, że to Padmé. Moja biedna ukochana.
Kiedy jestem wystarczająco blisko,
klękam i biorę jej głowę w dłonie. Czuję ciężar poczucia winy wywartego w jej
głowie przez Palpatine.
– Anakinie, proszę, pomóc mi –
szepce cicho Amidala.
–
Anakinie, obudź się.
~***~
Skopcie mi porządnie tyłek, okej?
Rozdział miał być w piątek, ale coś poszło nie tak.. Potem miał być w sobotę,
ale wróciłam późno do domu i znowu... Od soboty w dodatku jestem chora, więc
dopiero teraz poczułam się na siłach.
Teraz
czas na bardzo ważną informację:
Założyłam
bloga. Tak. W dodatku każdy może być na nim autorem... Chodzi o to, że każdy
może stworzyć dowolną postać ze świata Star Wars (wymyśloną przez nas) i
opowiedzieć historię/przygody tej osoby... Ale żaby było ciekawiej
wykorzystujemy również postacie innych autorów. Blog znajduje się pod adresem it-is-our-destiny.blogspot.com i
możecie zapoznać się z regulaminem i fabułą... W planach oficjalne otwarcie
jest zaraz po zakończeniu roku szkolnego. Więc zapraszam wszystkich chętnych.
A
teraz przejdźmy do aktualności u wspaniałej (haha, chyba jednak nie) autorki:
Wszystkim
zainteresowanym polecam „Apollo i boskie
próby: Ukryta wyrocznia” . Wujek Rick znowu pokazał klasę. Mniej więcej do
200 strony spotykamy się z narzekaniem Apolla o tym jak to jest beznadziejnie
być w ciele człowieka, a później pojawia się bardzo gwałtowny i niespodziewany
zwrot akcji. I wszystkim fanom Percego Jacksona – postać się pojawia i mam
szczerą ochotę skopać Annabeth (która swoją drogą jest u Magnusa Chase w
Bostonie) tyłek za to, że nie częściej. Percy jednak mimo 18 lat na karku
zachowuje klasę i swoje poczucie humoru. Książka ode mnie dostaje mocne i
zasłużone 8,5/10
Kiedy
wszyscy znają już moją opinię na temat książki przejdźmy do przyziemnych
spraw...
Do
zakończenia roku szkolnego zostało tak mało czasu, a ja mam nadal poprawy i
wystawienie ocen do piątku...A potem egzaminy dyrektorskie os poniedziałku do
środy... Więc ten... Wolę jednak środek roku szkolnego niż coś takiego.
Paulina
znowu jest chora, ale nie miałam siły odpalić laptopa... Jednak moje dziewczyny
zmotywowały mnie i da-dum. (A poza tym wiedzą gdzie mieszkam więc się boję)
Kurna,
na notka wyszła dłuższa niż zamierzałam. Ale z ważnych informacji jeszcze to,
że na you-were-our-only-hope.blogspot.com pojawił się nowy rozdział.
Szczerze
nie mam zdania o 15... Spodziewałam się, że wyjdzie lepiej. I jestem chora, więc jak zawsze błędów nie widzę.
May
the Force be with You!
White Angel
Synka miejsce ❤
OdpowiedzUsuńWłaśnie, muszę se kupić te książki xD no ale do rzeczy- rozdział jak zwykle super, więc nie muszę powtarzać. Notka długa i... aha! *skupuje porządnie tyłek Taty* proszę. Jeszcze jedna taka przerwa, tylko spróbuj! Film jest nudny, więc wolę komentować. I śmiać mi się chce , jak czytam te nazwy mojego autorstwa - Grox, Vandex xP Padme... hm. Teraz to już na prawdę nie wiem, czy ona tak na serio umarła czy to są jakieś porąbane wizje... hmm. Hm, hm, hm. (Emi właśnie przede mną wrzeszczy NIECH ZGINIE!!!) No to tyle. Do następnego, Tato Tatusiu.
UsuńMMBZT!
Synek 💚💚💚
Szybka jesteś. Definitywnie.
UsuńJa wiem, że te twoje boskie nazwy są fantastyczne.
To nie fair! :(
OdpowiedzUsuńTak jak Sonia wspomniała, są tutaj błędy, ale ćśś nikt nie widzi! xD
UsuńWszędzie się spóźniam! Ale nie o tym mowa...
Rozdział świetny, jak zawsze :P
Obi-Wana się kompletnie nie spodziewałam.
Te wszystkie sny... to Incepcja! Sen we śnie! :O Tylko gdzie jest ukryty Leo? Gdzie?
Ja będę łagodna i nie skopię Ci tyłka. Nie, nie, nie...
Aż mi się śpiewać zachciało! :D
Czekam z wielką niecierpliwością nn! C;
NMBZT! :*
Czas się spiąć i napisać, co nie?
UsuńO lala! Ty weź przeczytaj ten rozdział bo raz zgubiłaś słowo, raz literówka no i jeszcze chyba autokorekta cię oszukała...
OdpowiedzUsuńAle tak poza tym rozdział, mimo czekania na niego w nieskończoność jest naprawdę bardzo fajny ^^ I Obi-Wan i sen ze Shmi bardzo mi się podobają i czekam na więcej :P No i na koniec cierpiąca Padmé czyli to co Sonia lubi najbardziej xddd
No to co? Wsio? Chyba wsio xd Jeszcze jedna taka przerwa to ci tyłek skopie B|
NMBZT!
Sonia
Już nie miałam na niego siły... Dzień/Dwa poleży i znajdę błędy.
UsuńObiecuję się poprawić xD
Hejka
OdpowiedzUsuńChciałabym zaprosić Cię na mojego bloga, również o tematyce StarWars:
http://opowiadanie-wonderfull.blogspot.com/
NMBZT!