piątek, 13 maja 2016

13.




Ciemność nie zawsze oznacza zło,
a światło nie zawsze niesie za sobą dobro.

~ Kristin Cast

{music}

Dla Sue i mojego Synka. Uwielbiam Was, dziewczyny.
I dla wszystkich innych, z którymi piszę.

Podążam za Rexem. Idziemy szybkim krokiem w kierunku drzwi wyjściowych, przy których widzę niewyraźną postać Roxy i Fivesa. Stoją przy oknie i obserwują coś.
– Co się dzieje, Rex? – zadaję pytanie i nerwowo drapię się po karku.
– Sam spójrz, sir – mówi i przesuwa się na bok, a wraz z nim Fives.
Wyglądam delikatnie przez okno. Pod motelem gromadzą się grupy uzbrojonych ludzi z rękami pełnymi broni. Na ramionach mają znak, ten sam który nosi ludzie z Vandexu kiedy nas zaatakowali.
– Znaleźli nas – rzucam i instynktownie łapię za miecz świetlny.
– Mistrzu, co my teraz robimy? – pyta Roxy i patrzy na mnie wystraszonymi, wielkimi, brązowymi oczyma.
Chowam twarz w dłoniach i głośno wzdycham. Zbieram szybko wszystkie fakty. Vandex. Uzbrojenie. Pod naszym motelem. Podnoszę głowę i uśmiecham się delikatnie.
– Będziemy walczyć – stwierdzam. – Musimy obmyślić plan działania. Żywcem nas nie wezmą.
Rzucam ostatnie spojrzenie w kierunku grupy ludzi. Obracam się na pięcie i ruszam w stronę mojego pokoju. Pozostali idą w mojej ślady. Wchodzę do mojego niewielkiego pokoju i usadawiam się na materacu.
– Generale, jaki jest plan? – Głos Fivesa przerywa ciszę, a jego słowa zaczynają wisieć w powietrzu.
Przymykam delikatnie oczy i głośno wzdycham. To nie będzie zwykła bitwa. Tu chodzi o nasze być, albo nie być.
– Nasze posiłki przybędą najwcześniej jutro. Do tego momentu wezmą nas – zaczyna panikować Roxy.
Jej głos staje się bardzo wysoki, a w oczach widzę strach.

„Nie ma emocji - jest spokój”.

– Jak dużo macie amunicji? – zadaję pytanie i patrzę na nich wyczekującym wzrokiem.
– Nie za dużo, ale powinno wystarczyć na dłuższą walkę – informuje mnie Rex.
– W takim razie wy macie blastery, a my z Roxy miecze. Tym nie da się pokonać tylu uzbrojonych ludzi. Chyba, że weźmiemy ich podstępem.
Wzrok wszystkich ląduje na mnie. Oczekują, aż zaprezentuję swój genialny plan.
– Jeśli wzięlibyśmy ich od tyłu, wykorzystalibyśmy moment zakończenia. – Drapię się po brodzie. – Zaczęlibyście do nich strzelać, a my odbijać ich strzały z blasterów. Przełamiemy wtedy cały tył.
– A co dalej? – pyta Roxy.
– Dalej się zobaczy. – Uśmiecham się krzywo.

~***~

Zanurzam się powoli w Mocy. Opatula mnie niczym ciepły koc, którym mama zawsze okrywała mnie w chłodne noce na Tatooine, zanim trafiłem do Świątyni. Tam nikt nie przejmował się czy jest mi zimno lub czuję się samotny. Tam byłem adeptem, który został przyjęty w wieku dziesięciu lat.
Nagle przed oczami pojawiają mi się różne obrazy mieszające się. Nie potrafię odróżnić żadnego wyraźnego. W uszach zaczyna mi huczeć. I nagle już nic nie widzę.

W ręku trzymam zapalony miecz świetlnym, który rozjaśnia mrok wokół mnie. Kieruję się w stronę głównego wejścia do Świątyni Jedi. Słyszę jak za mną kroczy cała masa żołnierzy. Ich równomierny odgłos kroków uspokaja mnie.
Czuję jak wiatr zrzuca z mojej głowy kaptur i zaczyna rozwiewać moje włosy.
Wkraczamy do plątaniny kolumn, ale ja w nich nie błądzę. Znam to miejsce za dobrze. Mocą otwieram drzwi, za którymi widzę kilkoro dzieci.
– Strzelajcie do wszystkich – informuję i ruszam się biegiem, wspomaganym Mocą.
Gdy dopadam pierwszego adepta nie ma szans z klingą mojego miecza. Pcham ostrze prosto w jego klatkę piersiową, aż wyjdzie po drugiej stronie.
Pozostałe dzieci zaczynają panikować. Rozbiegają się na wszystkie strony, ale klony zaczynają wysyłać w ich stronę salwę laserowych pocisków, po których padają jak muchy.
Uśmiecham się na ten widok. Mój mistrz będzie ze mnie dumny. Gaszę miecz świetlny.

„Dzięki sile, osiągam potęgę.”

Ruszam w stronę schodów. Poprzednie klony, które tu wkroczyły spisały się fantastycznie. Moja droga usłana jest ciałami marnych Jedi.

„Dzięki potędze, osiągam zwycięstwo.”

Wbiegam po schodach. Gdy docieram na kolejne piętro jest już tutaj pełno zwłok adeptów oraz parę żołnierzy kręconych się wokół i zabijających niedobitki.  
Ruszam dalej w górę. Interesuje mnie jeden pokój. Sala, w której odbywają się spotkania Rady Jedi. Tak musieli ukryć się najsilniejsi.

„Dzięki pasji, osiągam siłę.”

Biegnę dalej wspomagany przez Moc. Docieram do metalowych drzwi odgradzających mnie od pomieszczenia. Jednym gestem otwieram je i wchodzę do środka. Nagle ląduje na mnie mnóstwo par oczu.
– Mistrzu Skywalker! – piszczy radośnie jeden z chłopców. – Oni zabili wszystkich.
Uśmiecham się krzywo i zapalam miecz świetlny. Opuszczam mentalnie drzwi i wzmacniam moje połączenie z Mocą. Robię skok i przeszywam serce chłopaka. Nie słyszę ich pisków, jestem zbyt skupiony na celu.
Nikt nie podejmuje ze mną walki. Wiedzą, że nie mają szans. To i tak ja zwyciężę. Wszyscy padają. Gdy otacza mnie mnóstwo ciał otrząsam się z transu.
– Tatusiu. – Dochodzi mnie cichy szept.
Obracam się wokół i widzę ślicznego blondynka z intensywnie niebieskimi oczami. Patrzy na mnie wystraszonym wzrokiem.
– Boję się. Czemu to robiłeś? – pyta.

Otwieram gwałtownie oczy. Cienka stróżka potu płynie po mojej twarzy. Mój oddech jest nierówny i cały drżę.
W wizji wymordowałem całą Świątynie Jedi. To nie może być prawda. Tylko moja wyobraźnia płata mi figle.
Pocieram szorstką ręką po twarzy i wstaję z zimnej podłogi. Biorę głęboki wdech i wychodzę z pomieszczenia.
– Jesteście gotowi? – pytam, a moi towarzysze potakują twierdząco głowami. – Czas ruszać.

~***~

Daje dyskretny znak ręką. Klony zaczynają wypuszczać mnóstwo laserowych pocisków, które świszczą w powietrzu. Grupa ludzi ze zdziwieniem obraca się, a po krótkiej chwili padają martwi na ziemię.
Zapalam miecz świetlny i zaczynam odbijać serię pocisków wysyłaną w naszą stronę. Roxy idzie w mojej ślady.
Udaje wykorzystać nam się element zaskoczenia, ponieważ cała tylna linia obrony leży martwa. Teoretycznie powinniśmy pozbyć się najmocniejszych.
Kolejna grupa osób zaczyna do nas strzelać, ale ja celnie odbijam pociski. Kątem oka widzę, że mimo to jeden strzał trafia w ramię Roxy. Upuszcza miecz świetlny, który gaśnie, i osuwa się na ziemię trzymając się za obolałe miejsce.
Kiwam głową na Rexa i Fivesa, abyśmy ruszyli do przodu. Cały czas udaje nam się pozbywać kolejnych ludzi, jednak wiemy, że Vandex nie jest łatwym przeciwnikiem.
Nagle tuż obok głowy śwista mi wiązka lasera. Ktoś musiał zacząć strzelać z boku. Słyszę głośny syk bólu i huk spadania na ziemię. Obracam szybko głowę i widzę Fivesa z dwoma dziurami, w zbroi, na ramieniu.
Odwracam wzrok i zanurzam się mocniej w Mocy. Biorę głęboki wdech i koncentruję się na celu. Przede mną pozostała grupa zaledwie pięciu osób. Jestem w stanie ich zabić.
Ruszam biegiem w ich kierunku, a oni zasypują mnie salwą pocisków. Omijam je zręcznie. Gdy dopadam pierwszego mężczyznę i przeszywam go od tyłu mieczem, jednocześnie używając jej jako tarczy. Kilka pocisków trafia w niego, a ja robię salto w powietrzu.
Ląduję  za dwójką kobiet i zanim zdążą się zorientować, robię zamach i ucinam im głowy. Toczą się kilka metrów, a ja przygotowuję się do pojedynku z pozostałymi mężczyznami.
Mierzą w moją stronę bronią. Przeskakuję sprawnie między pociskami. Dobiegam do pierwszego i przyciągam Mocą jego blaster. Dzięki temu ma odsłoniętą klatkę piersiową, a ja mogę wbić w nią miecz.
Ryzykuję rzuceniem szybkiego spojrzenie do tyłu. Rex nadal jakoś się trzyma, ale niespodziewanie ktoś posyła w jego stronę serię pocisków od tyłu i tafia go w łydkę oraz ramię. Obada na kolana, a następnie na plecy.
Uświadamiam sobie, że zostałem sam, otoczony mnóstwem uzbrojonych osób, przystosowanych po pojmania Jedi. Nie mam zamiaru jednak się poddawać.
Mocą sprawiam, że pistolet człowieka za mną sam strzela prosto w jego serce. Następnie obracam się w stronę pozostałych osób. A potem widzę już tylko ciemność.

~***~



Wróciłam! Nikt nie tęsknił.

Dziękuję za ponad 7000 tysięcy. To jest nieprawdopodobne! Dziękuję! Również za szablon, jak widać jest nowy!

Teraz czas do notki i moich głupot. Moje Roshe Rune Oreo przyszły, a zapomniałam iść na pocztę. Jutro rano! Będę płakać.

Ogłoszenia z serii szkoła: Obecnie (do 17-20 czerwca) będę pojawiać się rzadko. Wiecie poprawy, sprawdziany, oceny roczne i te sprawy. A zależy mi na dobrych, więc rzadziej będę się tutaj pojawiać. Nie gwarantuje rozdziałów co tydzień, ani nic takiego. Generalnie przez to wena sobie poszła i w ogóle.  

Mam depresje. Życie jest złe. Jest za ciepło jak dla mnie. Za ciepło! Ja chce z powrotem mróz, śnieg i te sprawy.

Przypomniałam sobie co miało być w 14, więc może ją napiszę. Albo nie! Obejrzę film <3 Tak dawno tego nie robiłam.

Chce mi się płakać.

May the  Force be with You!

White Angel

19 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jestem zwycięzcą! Haha!
      A więc... przydreptałam tutaj!
      Po trzech dniach... Truudno!
      Chyba to nic złego. :P
      Ja wiem, że jestem wspaniała. Nikt nie zaprzeczy.
      Rozdzialik... Jest fantastyczny. C;
      Tam jest Luke! Nie lubię go.
      Nieładnie zabijać dzieci! Anakinie, wstydź sie.
      Ten komentarz jest troszkę bezsensowny, ale tak troszeczke. xD
      Czekam z wielką niecierpliwością nn!

      NMBZT! Ciota :*

      Usuń
    2. Tak tylko troszeczkę

      Usuń
  2. Błąąd! Nie może się chwycić za miecz świetlny,chyba,że w innym znaczeniu :P Alw tak to ogólnie mi się podoba. Trzyma się kupy,jest logicznie... Ludzie naucz mnie ktoś pisać opisy walk,pls! Ech...
    Uuu Ani znowu ma wizjeeeeee... Yaaay! Tylko skąd tam Lu do cholery xd doobra ja tam nic nwm...
    NMBZT!
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że nie wiem jak inaczej to określić xD
      Opisy walki, powiadasz? Polecam wpisać w Google i próbować, bo inaczej nic nie wychodzi (przynajmniej mi)

      Usuń
  3. Depresja? Takiej jak ja dzisiaj nie miałaś (Sue i Sonia potwierdzą, zresztą sama mi pomagałaś xd) ale rozdziela super. Okropnie wzruszający moment z Lukiem. Biedny Annie ma związek! To ciekawe strona! Łaaaa... złe Moce!
    Aha. No i w ogóle: TATUŚ WRÓCIŁ! Ja bardzo tęskniłam. A Sue nie chciała dać mi Ciebie! W telefonie. No ale nie gniewam się na nią bo jest Wujeczkiem kochanym ^^
    Ooho... ja nr mam weny. Sorry ale jestem padnięta.
    NMBZT!
    Synek :**************** ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz czemu nie chciałam? Może pamiętasz jak zapchałaś mi telefon 100 zdjęciami i napisałaś w przypomnieniach ,,zrobić (…)'' Hmm? xD Teraz się boję.

      Usuń
    2. Ja mam życiową depresje... Generalnie pisanie do Was na przerwach jest interesujące xD

      Usuń
    3. Nie no bardzo. Ja fonie Sue po korytarzu z wrzaskiem : "ODDAJ! DAJ MI ANGEL!" itp. XD

      Usuń
    4. 😂😂😂 Kurde, nie znam was

      Usuń
    5. To dziwne. Bo ja Cię znam. Może nie aż tak bardzo ale... XD

      Usuń
    6. Ale zawsze coś xD <3<3<3

      Usuń
    7. Nie tylko po korytarzach, jeszcze wtedy na huśtawce, Madzia. ;)

      Usuń
    8. Mam z tego nagranie xD

      Usuń
    9. Jeszcze czeka zagłada Sue.

      Usuń
  4. Witam, witam.
    Powiem tylko, że zgadzam się z tb jeśli chodzi o zimę. O wiele bardziej wolę zime niż lato i wiosnę.
    Jeśli chodzi o rozdział to bardzo fajny.
    Niech Moc Będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń

Zostawienie po sobie śladu w postaci kropeczki nic się nie kosztuję, a na mojej twarzy wywołuje uśmiech.

Template by Elmo