Tak bardzo próbujemy nikogo nie
skrzywdzić,
że krzywdzimy wszystkich.
~ C.J. Daugherty
że krzywdzimy wszystkich.
~ C.J. Daugherty
Wszystko dzięki mojemu Synkowi.
Dziękuję Madziu :*. To dla ciebie.
–
Kim oni byli? – pytam długiej chwili milczenia, przerywanej jedynie moim ciężkim
oddechem.
–
Dobrymi wojownikami – stwierdza cicho Roxy i opada zmęczona na beton.
–
To zauważyłem – rzucam i zaczynam się podnosić. – Idziemy, może być ich tutaj
więcej. Musimy znaleźć konsulat Republiki – mówię i patrzę wyczekująco na moich
towarzyszy.
W
pierwszym momencie wydają długi jęk, lecz po obdarzeniu ich karcącym
spojrzeniem, którego swoją drogą nie powstydziłyby się Obi-Wan, wstają z
niezadowolonymi minami.
Ruszamy
ociężałymi krokami w stronę bramy, którą można zauważyć na horyzoncie. Nagle
przypominam sobie o bardzo istotnym fakcie.
–
Roxy, z jakiej organizacji mieli być ci ludzie? – zadaje pytanie i kiwam głową
na martwe ciała.
–
Van.. Var... Nand... Vandek? – zastanawia się. – Wiem! Vandex! – wykrzykuje
radośnie, a ja natychmiast zakrywam jej usta dłonią.
–
Nie tak głośno – szepczę i drapię się po karku. – Nigdy nie słyszałem o takiej
organizacji – mówię zdezorientowany.
–
Mistrzu, myślisz że...? – Jej słowa są jak brakujący puzzel w układance.
–
Tak – rzucam i zaczynam kroczyć przed siebie.
Idziemy
w ciszy. Wokół panuje ciemność rozjaśniana jedynie przez kilka świateł przed
nami.
Czy
to możliwe, żeby Vandex stał za zamachem? Dlaczego miałby to robić? Przecież
nie mają żadnego powodu do zabijania Jedi... A co jeśli są z Separatystami?
Dooku to był, więc muszą mieć jakieś powiązania.
Wszystkie
ustalone przez Luminarę fakty, zaczynają łączyć się w logiczną całość. Zamach był spowodowany przez zorganizowaną
grupę samobójców, którzy po podłożeniu bomb wysadzili się pod jednym z wejść.
Chwile przed został wysłany sygnał radiowy. Symbol nie funkcjonujący w Archiwum Jedi... Wszystko zostało
ukartowane, a my odkryliśmy prawdę przez przypadek.
Dochodzimy
do potężnej bramy, w której widać mniejsze wyjście. Otwieram je delikatnie
Mocą.
–
Tutaj zaczyna się zabawa – szepczę i wskazuję na drzwi głową.
~***~
–
Kim jesteście? – Słyszę za sobą męski głos.
Obracam
się na pięcie w kierunku mężczyzny i zakładam jedną dłoń na miecz świetlny
wiszący przy moim lewym boku.
–
Kim jesteś? – pytam i unoszę brew na widok wychudzonego mężczyzny, ledwo
trzymającego broń w dłoniach.
–
Jestem nikim – odpowiada, a ja marszczę czoło. – Wydaje mi się, że mam na imię
Grox – mówi i podnosi wyżej blaster.
–
Grox, nic cie nie zrobimy. Jesteśmy Jedi, służymy Republice – stwierdzam i
podchodzę powoli do mężczyzny.
Wyciągam
ręce przed siebie i gdy dosięgam jego dłoni, pomału wyjmuję od niego pistolet.
Kiedy dzierżę go bezpiecznie w mojej garści, posyłam Groxowi ciepły uśmiech.
–
Jesteś głody? – pyta Roxy, a ja rzucam jej oburzone spojrzenie.
Mężczyzna
jest wychudzony, zapewne przestraszony i miałby być najedzony? Granice absurdu
właśnie zostały, przez nią, przekroczone.
–
Czy jest tu jakaś kantyna? – zadaje pytanie, a Grox kiwa głową.
~***~
Idziemy
tuż za mężczyzną w nieznanym kierunku. Powiedział jedynie tylko, że musimy to
zobaczyć.
Dzielnica
wygląda na bardzo biedną i zniszczoną. Na ulicy leżą śmieci, a w powietrzu
unosi się zapach spalenizny i stęchlizny. Po kątach przebiegają małe
stworzonka. Nigdy nie myślałem, że na terenie Republiki mogą znaleźć się takie miejsca.
Będę musiał opowiedzieć o tym Padmé.
–
To była kiedyś piękna dzielnica, może nie za bogata, ale nadal piękna.
Mieszkałem tutaj – zaczyna Grox. – Byłem szczęśliwy, miałem żonę. A potem oni
tutaj wtargnęli. – Przerywa i bierze głęboki oddech. – Zmusi nas do ciężkiej
pracy, wytwarzania broni. A kiedy wytworzyliśmy wystarczająco, zbombardowali
fabrykę. Moja żona tam zginęła, jak wielu innych.
Żal
zaczyna ściskać mi serce. Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której moja
żona miałby zostać mi odebrana, lub zmuszona do ciężkiej pracy. Ona jest na to
za dobra.
Skręcamy
w prawo i dochodzimy do zrujnowanego budynku. Ostała się zaledwie niewielka
część.
–
Straciliśmy tam osobowości, zostaliśmy tylko numerami. Pracowaliśmy tam kilka
lat, zapominaliśmy własnych imion – kontynuuje.
Prowadzi
nas prosto do zawalonego wejścia. Podnosi z ziemi okrągły przedmiot i podaje
mi.
–
Ja nie wiem do czego służy, ale w twoich rękach może utorować innych – szepcze
i wyrywa z mojej ręki blaster.
Zanim
zdążę zareagować, Grox przystawia pistolet do skroni i oddaje strzał. Jego
ciało osuwa się na ziemię. Podbiegam do niego i chwytam w ramiona.
–
Zniszczcie Vandex – charczy prawie niesłyszalnie, a jego głowa opada go tyłu.
Odkładam
ostrożnie jego cało na ziemię i pochylam się nad nim. W moich oczach stał się
bohaterem. Zapewne chciał połączyć się z żoną.
–
Zakopmy jego ciało – stwierdzam, a samotna łza stacza się po moim policzku.
~***~
–
Co ja mam zrobić z tym czymś? – pytam i podrzucam do góry okrągły przedmiot.
Ciało
Groxa zostało pochowane, a my wreszcie trochę odpoczęliśmy.
–
Nie wiem, sir, ale ja sprawdziłbym niezawaloną część fabryki. Możemy znaleźć
tam coś ciekawego – stwierdza Rex, a ja potakuję głową.
Wydaję
rozkaz ręką i wszyscy ruszamy zgodnie w skazanym kierunku. Z moich szybkich
oględzin wynika, że budynek raczej się nie zawali.
Dochodzimy
do zachowanych metalowych drzwi, a małe urządzonko zaczyna głośno pikać. Unoszę,
w geście zapytania, jedną brew, a twarze moich przyjaciół wyglądają na tak samo
zdziwione.
Pochodzę
do konstrukcji i przykładam przedmiot , a drzwi otwierają się z cichym,
metalicznym zgrzytem. Pcham je delikatnie prawą ręką i wchodzę do środka.
Pachnie
tam stęchlizną, a mimo to pomieszczenie jest w dość dobrym stanie. To musiało
być coś w rodzaju centrum dowodzenia.
Robię
krok w głąb i potykam się o kolejny przedmiot. Jest to mała, stalowa kulka i
dość dobrze wyważona, a na niej jest wyryty znak, który znam z dokumentów
Luminary. Wszystko zaczyna układa w jeszcze większą całość. Chowam kulę do
kieszeni.
–
Tu jest bezpiecznie! – krzyczę do moich towarzyszy.
Z
zewnątrz słyszę pomruki niezadowolenia i niepewności, ale po chwili za drzwi
wychyla się głowa Roxy. Macham ręką, a ona z grymasem na twarzy wchodzi do
środka razem z Fivesem i Rexem.
–
Rozejrzyjcie się, ja spróbuję skontaktować się z Senatem bądź Radą Jedi –
wydaje polecenie.
Podchodzę
do drogiego biura, godnego senatora, i zaczynam szukać komunikatora, bądź
holoprojektora. Biurko zostało uprzątnięte, ale nadal panuje na nim straszliwy
bałagan. Ktoś musiał opuszczać biuro bardzo szybko.
Wreszcie
znajduję panel sterowania wraz z małym wyświetlaczem. Włączam go i czekam aż
ekran zaświeci się na niebiesko. Kiedy tak się stanie zaczynam przerzucam
między opcjami, póki nie dojdę do ostatnich połączeń. Fala radiowa do punktu 891347. To jest numer do biura Kanclerza.
Wyciągam z kieszeni urządzenie do zgrywania danych i przenoszę informacje. Nie
mogę teraz tego sprawdzić, szczególnie przy Roxy i klonach.
Dlaczego
Vandex miałby kontaktować się z Palpatine? Czyżby Kanclerz maczał w tym swoje
długie palce?
Wracam
do ustawień i przełączam się na fale Republiki. Tylko z kim ja mam się
skontaktować? Nie połączę się z Kanclerzem, nabrałem do niego zbyt dużych
podejrzeń. Numeru fal radiowych do Rady Jedi nie pamiętam, zawsze miałem je w
ostatnio wybieranych. Pozostaje mi jedna możliwość. Biuro Padmé.
Wpisuję
szybko sześciocyfrowy kod i zgarniam wszystkie rzeczy z biurka. Błagam
kochanie, odbierz.
–
Słucham? – Przede mną pojawia się hologram mojej żony. Jak ja za nią tęsknie.
–
Witam, senatorze. – Przybieram oficjalny ton. – Potrzebujemy pomocy.
~***~
Wszyscy dziękujmy mojemu Synkowi,
Magdzie, bo bez niej nie zostałoby napisane tu ani jedno słowo. To ona mnie
naprowadziła. Inaczej pewnie działy by się tu rzeczy bez sensu.
Rozdział miał być wczoraj, ale...
Ale coś poszło nie tak. W piątek jechałam do rodziny i nijak nie miałam napisać
rozdziału. Przepraszam Was z całego serca.
Pewien pomysł na opowiadanie wykluwa
się w mojej głowie, ale wiem że i tak nie dam rady go pisać. I co zrobisz, jak
nic nie zrobisz. A to wszystko wina mojego stylu pisania xD
Dziękuję Wam z całego serca za
ponad 5 000 tysięcy wyświetleń, nie
jestem w stanie wyobrazić takiej ilości osób.
Przepraszam za wszelkiego rodzaju
błędy, których nie wypatrzyłam.
Życzę powodzenia wszystkim
trzecioklasistą, od jutra egzaminy, a ja mam wolne, więc dużo czasu na pisanie
xD
Macie zakładkę gdzie możecie pisać pytania do bohaterów Ask Character
Macie zakładkę gdzie możecie pisać pytania do bohaterów Ask Character
Na drugim blogu pojawił się „Miesiąc
bez ciebie”
Niech Moc będzie z Wami. Zawsze.
White Angel
Miejsce dla Synka
OdpowiedzUsuńKochana, kochana, kochana !!! ♥♥♥ Nawet mnie już do informacji wcisnęłaś. *przytulas dla Tatusia* xD Nie, no rozdział jest genialny! Fragment, którego mi nie pokazałaś (ten ostatni) jest megaciekawy (no pozostałe też, ale już Ci pisałam na Hangouts xD). Anniś mądry, znajdzie bazę danych. Teraz jeszcze zajmiemy się Obisiem i voila! Roxy i klony chodzą na Anim jak takie różyczki (moje skojarzenia). I właśnie staram się tutaj dać najdłuższy komentarz na świecie... Sialalala (i tak dalej, tylko już bez zabijania c;). Zaraz po tym, jak tu dokończę ten komentarz idę na "Ask Character" zapytać o coś... nie powiem kogo ^^. Właśnie, trzymamy kciuki za Sonię, Wikę i wszystkich innych trzecioklasistów!!! Olga zajęła. Znaczy jajecznica (tak patrzę na to poniżej mnie xD). Szkoda mi Groxa, który nawiasem mówiąc kojarzy mi się z groszkiem, ale mniejsza z tym. Oni musieli zrobić pogrzeb!!! Czemu...? ja nigdy nie byłam na pogrzebie. A poza tym jeszcze muszę iść na Dark Side do Ciebie, bo ja leniwa tego nie czytam *.* Poza tym poza tamtym muszę zgłosić blog do katalogu, co robię od dwóch dni... I co tu zrobić, żeby wydłużyć komentarz?! Ciekawa jestem, co to za maszynki ten Annie zbiera... chyba mi tego nie mówiłaś. A może... ja nie wiem. Teraz komentuj u mnie, ja u Ciebie, jeszcze Ty u Zuzy i będzie git.
UsuńTo... tyle. MATKO ŚWIĘTA XDD Co ja zrobiłamz tym komentarzem?! Nie rozpatruję tego. Nie chcę wiedzieć.
Czekam na następny rozdział (jakby co zwracarnia weny zawsze otwarta).
NMBZT!!!!
Synek
Sialalalala... Teraz przypomina mi się jak pisałaś o minie siostry xD
UsuńTatuś
Zajmuję.
OdpowiedzUsuńNie, ja zajmuję!
OdpowiedzUsuńNie lubię wytykać chyba że ktoś prosi. Super Anakin... Aha nie dokończyłaś wyścigu klonów i Roxy, a było ciekawe i nie wiem komu "Ani" stawia.
UsuńMTFBWY and Sith'ari
To się okaże... Mam w planach taki "zabawny" rozdział z czyszczeniem butów Padme i kolejkami z klonami... Ale na razie milczę.
UsuńJestem zmęczona, ale wreszcie... WRESZCIE udało mi się wejść na blogosferę i co nieco nadrobić.
OdpowiedzUsuńKompletnie nie mam weny na komentarz (na nic nie mam weny), ale... ALE ! Albo nieuważnie czytałam, albo śmierć Groxa była taka bez sensu... Podniósł coś z ziemi, dał Anakinowi i nagle się po prostu zastrzelił... Hm, no ale cóż, mój mózg nie działa, więc wybacz. ;/
Pozdrawiam!
Nie tylko twój, nie tylko...
UsuńJestem! Napiałam, choć niemal nie dostałam załamania nerwowego przy matmie!OK, let's the show began!
OdpowiedzUsuńLiiiterówkiii... ech... w jednym zdaniu Annie mówi jak Yoda lol xd Historia tej planety i Groxa kest smutna.... ale niestety bardzo prawdziwa, szczególnie jeśli się spojrzy na ludzi na przełomie XIX i XX wieku. A te ataki.... czm mi się przypomniały ataki w Paryżu? Hm...
Ogólnie rozdział bardzo mi się podoba ^^
NMBZT!
Sonia
A moja pani stwierdziła, że będziemy robić zadania z egzaminu na matmie! Bosko...
UsuńMiło mi :D