piątek, 26 lutego 2016

03.




Nie bój się cieni. One świadczą o tym,
że gdzieś znajduje się światło
~ Oscar Wilde



Stawiam długie kroki. Mój oddech jest nierówny, a serce bije jak oszalałe. W uszach mi dudni, a ręce drżą. Mimo to nie przestaje biec. Podłoże, po którym stąpam było idealnie proste co ułatwiało mi bieg. Ściany wydawaj mi się znajome, ale nie mam pojęcia gdzie jestem. Nie wiem gdzie biegnę, ale nie mogę przestać. Jakby coś mnie goniło lub ja biegłem do kogoś.
Skręcam w lewo i staje pod znajomymi drzwiami. Zapalam mój miecz świetlny. Niebieska klinga daje o więcej światła w ciemny zaułku. Pcham drzwi i wpadam jak burza do środka. Widok, który tam zastaje zwala mnie z nóg.
Kanclerz siedzi z zakrytą twarzą, a w ręku dzierży zgaszony miecz świetlny. Na podłodze leży ledwo żywy Yoda, a na krześle na przeciw Palpatine siedzi Padmé.
Mistrz Yoda patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Rzucam się w jego kierunku. Kucam obok niego i biorę  jego głowę na kolana.
- Mistrzu, proszę nie zostawiaj mnie  - skamle załamanym głosem.
- Skywalker – odpowiada i wyciąga w moim kierunku mała, zieloną dłoń. – Radzie Jedi przewodnicz. Ostatnią naszą nadzieją jesteś – dodaje i muska moje ramie.
- Nie jestem na to gotowy – mamroczę i przymykam zmęczone powieki.
- Wybrańcem jesteś. Pokój w Galaktyce zaprowadzisz - szepce i uśmiecha się od mnie ostatni raz.
Następnie zamyka oczy. Czułe, że nie żyje. Jego ciało rozprasza się w Mocy. Połączył się z nią.
Wstaje ze łzami w oczach.
- Zabiłeś go - krzyczę, ale kanclerz nie reaguje.
Słone łzy płyną po moich policzkach.
Obracam się w kierunku mojej żony. Jest piękna jak zawsze. Taka delikatna. Ona też nie żyje. Zostawała przeszyta ostrzem miecza. Zginęła od czegoś co miało być moim życiem.
 Podchodzę do niej i dotykam  jej policzka. Jest zimny, tak jak cała ona.
- Nie - wyje i padłem na kolana.
Nie mogę się pogodzić z tą sytuacją. Przytulam się do jej lodowatych kolan i zaczynam szlochać. Umarła jedyna osoba, którą szczerze kochałem. Teraz nie mam już nic.
- Czuję twój gniew... Oddaj się mu - warczy zakapturzony Palpatine....
Nie mam zamiaru puścić kolan mojej ukochanej. Przed oczami stają mi Obi-Wan i Ahsoka. Nie mogę się stać sługą ciemności. Dla nich. I dla Republiki, w którą Padmé tak szczerze wierzyła.

„Nie ma emocji - jest spokój
Nie ma ignorancji - jest wiedza
Nie ma namiętności - jest pogoda ducha
Nie ma chaosu - jest harmonia
Nie ma śmierci - jest Moc"

Po głowie krąży mi Kodeks Jedi. Cztery pierwsze punkty złamałem przynajmniej raz, ale teraz Kodeks jest moim jedynym ratunkiem.

„Dzięki pasji osiągam siłę
 Dzięki sile osiągam potęgę
(...)
 Moc mnie uwolni"

Do głowy próbują wedrzeć się słowa Kodeksu Sithów wypowiadane lodowatym głosem. Nie poddaje się.
Wstaje z kolan i poprawiam szatę. Zdobywam się na najbardziej poważną minę jaką mogę, mimo że smutek rozdziera mnie od środka.
- Nie pokonasz mnie, bo jestem Rycerzem Jedi i jestem sługą światła - stwierdzam i zapalam mój miecz świetlny.
Kanclerz wstaje i widzę długą, czerwoną klingę, która dopiero się wysunęła. Zdejmuje czarny płaszcz i ukazuje mi się jego zmasakrowana twarz. Cała jest w zmarszczkach.
Moja brązowa szata zsuwa mi się z  ramion i ląduje bezszelestnie na podłodze.
- Anakinie,  jesteś Jedi. Jedi uratowałby niewinne życie Padme, a ona jest teraz martwa. Nie możesz się tak nazywać – mówi ostrym jak brzytwa głosem.
Czuje jak Moc mnie opatula, a jednocześnie zbiera się w środku gniew.  Nie mogę tego słuchać. Robię salto w powietrzu i atakuje Sitha. Niebieska klinga zderza się z czerwoną. W pomieszczeniu rozbrzmiewa charakterystyczny odgłos.
Słyszę buczenie naszych mieczy świetlnych. Do głowy wracają mi wszystkie wspomnienia związane z tym dźwiękiem.  
Moje ruchy są najdokładniejsze na jakie potrafię się zdobyć. Słabnę z każdą chwilą, a kanclerz blokuje każdy mój cios. 
Słabnę z każdą chwilą, ale nie chce się poddać. Moc mnie wspomaga, a jednocześnie niszczy od środka. Sithowie są w walce o wiele lepsi niż się spodziewałem.
Blokuje kolejny cios, ale po moim ramieniu rozchodzi się straszliwy ból.  
Po serii nie udanych ataków i kontr, pcham przeciwnika Mocą w kierunku okna. Podczas gdy kanclerz próbuje zorientować się co się stało, ja odcinam mu lewą rękę, w której dzierży broń 
- Teraz zapłacisz za to co zrobiłeś – syczę w jego kierunku i już mam zadać mu ostateczny cios, gdy nagle za pomocą Mocy wyrwa mój miecz świetlny.
- To ty zapłacisz za zdradę Republiki - stwierdza i zrobi nade mną salto, a ja skłaniam  się niezgrabnie przed ciosem.
Nagle do gabinetu kanclerza wpada Obi-Wan. Myślałem, że zginął w pożarze Świątyni.
- Anakinie - krzyczy mój były Mistrz i rzuca mi swój miecz świetlny.
Zrobię unik przed kolejnym ciosem Palpatine i chwytam broń.
- Żegnaj - mówię i wbijam mu miecz prosto w serce.
Puszcza moją broń i przechyla się do tyłu. Sam osuwam się z rozpaczy, a na twarzy Jedi widzę mieszane uczucia.
- Zrobiłeś to Anakinie. Zniszczyłeś Sithów. – gratuluje mi Kenobi i podchodzi do mnie.
- Jakim kosztem? Padmé nie żyje. Przeze mnie. To moja wina - krzyczę i zaczynam płakać.
- Czasem trzeba poświęcić życie, żeby uratować innych - stwierdza Obi-Wan.
- Ty nic nie rozumiesz. Kochałem ją. Wojna miała się skończyć, a  my mieliśmy być w końcu szczęśliwi. Nie chce zniszczenia Ciemnej Strony Mocy takim kosztem – odpowiadam mu rozpaczliwie.
Czuję jak zaczyna mi brakować tlenu. Jak jedna część mojego serca umiera.
- Nic nie rozumiem - stwierdza i podaje mi silną dłoń.
Wstaję i podnoszę mój miecz świetlny. Podchodzę do zimnego ciała ukochanej.
- Była moją żoną, Obi-Wanie. Rozumiesz? Żoną - mówiłem z pretensją.
Biorę jej zwłoki na ręce i kieruję się do wyjścia z biura martwego kanclerza.
- Zajmij się tym - rzucam i wychodzę, aby pogrążyć się w rozpaczy.

Budzę się cały zalany potem. Mój oddech jest nierówny. Podnoszę dłoń i czuję obok ciepłe ciało Padmé. Opadam z ulgą na poduszki.
Pocieram szorstkimi palcami o spocone czoło. Oblizuje spierzchnięte usta i wstaje z miękkiego łóżka.  Podchodzę do ogromnych, otwartych drzwi balkonowych. Wychodzę na zewnątrz i biorę głęboki oddech.
To był tylko głupi sen Anakin. Głupi sen. Nie ma się czym przejmować.-powtarzam w myślach.
- To nie możliwe. Chociaż Hrabia to potwierdził. Ale gdzie. Kanclerz nie mógł być Sithem.  – szepce i przymykam powieki.
Stoję w bezruchu, aż do momentu gdy czuję ciepłe dłonie mojej żony na szyi.
- Co się stało kochanie? – pyta z czułością i głaszcze mnie po policzku.
Jej dotyk mnie uspokajał. Jej zapach. Jej bliskość.
Nie odpowiadam tylko się w nią wtulam. Obejmuję ją mocniej w pasie i nie mam zamiaru jej nigdzie wypuszczać. Potrzebuję jej.
- Annie... – mruczy i pociera nosem o moją szyję.
- Miałem sen. Nic szczególnego – ucinam i cicho wzdycham. – Obiecaj, że będziesz zawsze nosić ze sobą blaster – proszę i wciągam jej zapach.
Zanurzam głowę w jej miękkich włosach.
- Obiecuję – odpowiada i kiwa głową.

~***~

Padmé leży wtulona we mnie i oboje oglądamy wschód słońca na Coruscant. Otacza nas spokój i cisza. Brakuje mi od dawna takich chwil. Tylko ja i ona i żadnych problemów. Oddałbym wszystko, żeby wszystkie chwile były jak te.
- Annie, co się stanie gdy wojna się skończy? – pyta się mnie szatynka, kręcąc kółka palcem na moim brzuchu.
Uśmiecham się mimowolnie i gładzę ją po ramieniu.
- Będziemy szczęśliwi – stwierdzam i poszerzam uśmiech.
- Skąd wiesz, że wygramy tę wojnę? – szepce i delikatnie poprawia się na swoim miejscu.
- Bo mam takie przeczucie. Chyba dużym kosztem, ale wygramy – mówię. Oblizuje suche usta. – Znajdę Ahsokę, a ty będziesz wreszcie szczęśliwa. Tak jak na to zasługujesz – dodaje i cicho wzdycham.
- Jestem szczęśliwa. Mam wspaniałego męża i nic więcej mi nie potrzeba – odpowiada i odwraca głowę w moją stronę.
Na jej twarzy gości uśmiech, ale w czekoladowych oczach widzę zmartwienie.
- Chciałbym gdzieś z tobą uciec. Chociaż na parę dni, aby odpocząć od tego wszystkiego.
Odwracam głowę i patrzę się w nieznany mi punkt, czekając na jej reakcję.
- Też bym chciała, ale oboje mamy zobowiązania. Obiecuję, że jak to wszystko się skończy znikniemy na miesiąc lub dłużej – wreszcie decyduje się co powiedzieć, a ja znowu głaszczę ją po ramieniu.
- Dobrze – kiwam głową.
Potem leżymy w ciszy, delektując się swoją bliskością. Obserwujemy kończący się wschód słońca i budzący się do życia Coruscant. Czuję błogi spokój, którego tak strasznie brakuje mi od miesięcy.
Wreszcie nastaje poranek i wraca szara rzeczywistość. Ja muszę wracać do Świątyni, a moja ukochana do obowiązków w Senacie. Tak właśnie kończy się kolejna chwila, którą wykradliśmy dla siebie i sprawiła, że byliśmy choć przez moment szczęśliwi.

~***~

Od autorki:
Witam!
Chciałam wyjaśnić w tej notce coś: moje historie mają średnio po 15/20 rozdziałów,  ponieważ bardzo łatwo się duszę w przestrzeni, którą sobie tworzę w opowiadaniu. Musicie się przyzwyczaić do  tego, że każdy mój rozdział może być naszpikowany jakąś akcją. Taki po prostu mam styl pisania i nie mogę nic z tym zrobić.
Nawet nie wiecie ile pozytywnej energii dajecie mi w komentarzach. Nie ważne czy mnie krytykujecie czy chwalicie. Dzięki temu czuję się trochę dowartościowana *jak to zabrzmiało xD*
Mało Ahsoki i dużo Padme. Wiem, że w opisie bloga mam, że Annie będzie jej szukał, a chce wprowadzić coś dla urozmaicenia.
Od teraz dodaje rozdziały w piątki! Przynajmniej tak mi się wydaje.
Sen Anakina! Wiem, że totalnie zawaliłam moment walki na miecze świetlne, ale nie potrafię ich pisać.
Mam pytanie do Was: czy czcionka ma odpowiednią wielkość czy coś zmienić?

Na dzisiaj to tyle.
Niech Moc będzie z Wami!
White Angel
P.S. Mam nowego bloga. Zapraszam
http://you-were-our-only-hope.blogspot.com/ 

 


11 komentarzy:

  1. Nie jestem fanką Anakina ale Padme ale podoba mi się jak to wszystko opisujesz... Ja się pytam gdzie Ahsoka? Czekam na jej powrót... Rozdział ciekawy. Czekam na następny
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, ale niech Anakn ruszy swoje szcowne cztery litery i szuka Soki. Ja chcem Ahsokę! Czekam na nexta.
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też chcę więcej Ahsoki jak dziewczyny wyżej. Czekam na jej powrót i ciekawe co ona teraz robi...

    OdpowiedzUsuń
  4. Yo
    Nie zwaliłaś walki na miecze, serio. Jest OK, tym bardziej, że wiem jak trudno jest je pisać... Bardzo mi się podoba opis snu. Ja się za brak Soki nie obrażam - bądź co bądź Twój blog ^^
    NMBZT!
    Sonia
    P. S. Nie musisz mi pisać o rozdziałach, bo mam cię w polecanych, więc widzę kiedy je dodajesz c;

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej.
    Moim zdaniem walka na miecze świetlne była bez szału, zbyt szybka jak na dwóch, potężnych użytkowników Mocy. Wyłapałam parę literówek, ale mniejsza z nimi. Bardziej mnie zaniepokoiło, a mianowicie to zdanie:
    "Wykorzystuje wszystkie techniki i korzystam ze wszystkich form."
    Anakin nie byłby w stanie opanować wszystkich form mieczy świetlnych. Zwłaszcza, że nie wszystkie dotyczą walk jednym mieczem, dlatego uważam, że te zdanie jest niespójne. Opanowanie wszystkich form walki wymaga mnóstwo lat praktyki, znają je najczęściej fechmistrzowie Jedi lub Sith.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam trochę walkę. Zapomniałam kompletnie o fakcie, że nie można wykorzystywać wszystkich form, bo się po prostu nie da. Gdy pisałam ten rozdział byłam tak gnana przez wenę, że nie zwróciłam uwagi na ten bezsens. Poprawiłam już to, bo dopiero teraz znalazłam chwilę.
      Jeżeli chodzi o walkę na miecze świetlne pierwszy raz w życiu ją pisałam i starałam się jak umiałam. Ale to jest sen, a w snach wszystko jest możliwe.

      Usuń
  6. Jej ale dużo się dzieje. Twój blog jest bardzo ciekawy. Akcja i dużo rozmyślań fajne. Jest dobrze i dobrze będzie. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czaderski rozdział :D czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super blog! Zapraszam do siebie:
    http://starwars-nowa-historia.blogspot.com/ . Przepraszam za spamowanie.
    NMBZT!!!

    OdpowiedzUsuń

Zostawienie po sobie śladu w postaci kropeczki nic się nie kosztuję, a na mojej twarzy wywołuje uśmiech.

Template by Elmo